Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marta Durzyńska z Kościana opowiada jak wygląda oddawanie szpiku kostnego

Anna Szklarska-Meller
Marta Durzyńska podczas oddawania szpiku w szpitalu w Gliwicach
Marta Durzyńska podczas oddawania szpiku w szpitalu w Gliwicach
- To była przemyślana decyzja – mówi Matra Durzyńska, kościanianka, która kilka tygodni temu została dawcą szpiku kostnego. – Wiedziałam na czym to polega i jakie mogą być powikłania. Nie bałam się.

Marta Durzyńska studiuje we Wrocławiu, któregoś dnia na uczelni odbywała się akcja krwiodawstwa. – Okazało się, że nie mogę zostać dawcą krwi, bo za mało ważę nie ma natomiast przeciwwskazań, bym zarejestrowała się w bazie dawców szpiku. Przedstawiciel fundacji DKMS Polska wytłumaczył mi, jak wygląda cała procedura.

Marta zarejestrowała się w kwietniu ubiegłego roku, a już w listopadzie otrzymała informację, że może zostać dawcą. – Byłam zaskoczona, bo prawdopodobieństwo, zwłaszcza tak szybkiego znalezienia zgodnego dawcy i biorcy, jest minimalne – wspomina. – Od razu jednak zadzwoniłam do fundacji, że jestem gotowa.

Przed oddaniem szpiku Marta musiała się jeszcze podać badaniom. Wszelkie formalności załatwiała fundacja, jej działacze uzgadniali również terminy wizyt. – Za każdym razem pytali, czy określona data mi odpowiada. Nie bałam się, tym bardziej, że w moim przypadku szpik miał być pobrany z krwi obwodowej, odpadała więc narkoza – dodaje Marta.

Jak przyznaje, denerwowała się tylko tym, czy uda się pomóc biorcy. Nie wiedziała kim on jest. O narodowość, wiek i płeć chorej osoby mogła zapytać dopiero po zakończeniu całej procedury. Na pobranie szpiku pojechała z mamą do szpitala w Gliwicach.

- Siedziałam w fotelu. W jednej i drugiej ręce miałam wenflony, od których dochodziły rurki. Lekarze i pielęgniarki pytali czy dobrze się czuję, czy czegoś nie potrzebuję. Nic nie bolało, lekko tylko zdrętwiałam, bo pobieranie szpiku trwało 5 godzin. W tym czasie można się zdrzemnąć, albo poprosić o włączenie jakiegoś filmu, o ile przywiezie się własny komputer.

Marta Durzyńska przyznaje, że gdyby było to możliwe, oddałaby szpik raz jeszcze. – Jedyną niedogodnością było osłabienie po zastrzykach, które przyjmowałam przed wyjazdem do szpitala. W moim przypadku było ich osiem w ciągu czterech dni. Pierwszy zastrzyk wykonał lekarz, kolejne robiłam sama, w brzuch. To nic trudnego.

Koszty dojazdu do szpitala w Gliwicach pokryła fundacja DKMS. Po oddaniu szpiku, Marta czuła się świetnie. – Jeszcze tego samego dnia, mimo uwag lekarzy, pobiegłam na pociąg – mówi.

W najbliższą niedzielę, 6 X w godz. 10.00 - 16.00 w Zespole Szkół nr 1 w Kościanie odbędzie się rejestracja kandydatów na dawców szpiku dla chorego na białaczkę 12-letniego Kacpra Trojanowskiego. Zobacz: Pomóżcie Kacprowi wygrać z białaczką [zdjęcia]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koscian.naszemiasto.pl Nasze Miasto