Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Robert Fryt o mijającej kadencji wójta Dziadowej Kłody: Kierowaliśmy się racjonalizmem finansowym

Beata Hadas-Haustein
Beata Hadas-Haustein
Z Robertem Frytem, wójtem Dziadowej Kłody i kandydatem na wójta o minionej kadencji, sukcesach i niepowodzeniach, trudnych relacjach z niektórymi radnymi, planach i programie wyborczym rozmawia Beata Samulska. W bieżącym wydaniu Gazety Sycowskiej znajduje się fragment rozmowy, poniżej cały wywiad z wójtem.

Podsumujmy kadencję. Co spośród założeń udało Ci się w ciągu minionych czterech lat wykonać? Czy jest coś, czego nie zrobiłeś i zostawiasz na kolejne lata? Czy żałujesz czegoś?
Najważniejszą inwestycją w Dziadowej Kłodzie, nie podlegającą dyskusji, był gruntowny remont oczyszczalni ścieków. Pozostawiony po poprzednikach stan techniczny oczyszczalni był w stanie fatalnym. Nie mieliśmy wyjścia i musieliśmy wiele rzeczy ponaprawiać. Nie jest to łatwy proces i będzie pewno jeszcze trwał przez wiele lat, ale na ten czas ta inwestycja spowodowała, że mieszkańcy mogą czuć się bezpiecznie, ponieważ oczyszczalnia działa dużo lepiej niż wcześniej. Koszt tego zadania to około 400 tys. zł. Kolejną inwestycją ważną dla gminy było oświetlenie uliczne. Wielkim błędem poprzedników było wyłączanie publicznego oświetlenia w nocy, co było przyczyną wielu kradzieży. Do całonocnego oświetlenia dokładamy 50-60 tys. zł rocznie, ale uważam, że mieszkańcy zasługują na bezpieczną, oświetloną gminę. Z lampami dotarliśmy do wielu miejsc, w których ich ewidentnie brakowało. Łącznie wybudowaliśmy 100 lamp w całej gminie. Ta inwestycja kosztowała nas około 450 tys. zł. Walczyliśmy o place zabaw w każdej miejscowości. Powstaną jeszcze dwa place. Sięgaliśmy po środki z Odnowy Dolnośląskiej Wsi i LGD Dobra Widawa. Wykonaliśmy inwestycję w Miłowicach, kładąc kostkę przed salą wiejską. Z tej racji, że jestem nauczycielem wychowania fizycznego, marzy mi się boisko wielofunkcyjne dla dzieci przy Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Miłowicach. Koszt takiej inwestycji to 200 tys. zł, w planach gminy ta inwestycja jest już uwzględniona i zostały złożone wnioski o dofinansowanie. Udało się nam dostosować budynek szkoły w Dziadowej Kłodzie do wymogów straży pożarnej, wyremontowaliśmy stołówkę, która przez sanepid miała być już zamknięta. Kosztowało nas to ponad 230 tys. zł, ale stołówka wygląda teraz wyśmienicie, paniom pracuje się teraz o wiele lepiej. Wiele inwestycji było wykonanych także w Miłowicach. Tam dociepliliśmy ścianę, zrobiliśmy nowy parkiet, ciągle jednak czekają nowe inwestycje w szkołach. Sporo było różnych mniejszych inwestycji.

Jakie inwestycje drogowe wykonaliście?
Pobudowaliśmy kilka porządnych dróg. Udało się nam wykonać łącznik na granicy trzech województw na Brzezinkę za Gronowicami. Zrobiliśmy drogę dojazdową do Szklarki. Wybudowaliśmy dwa łączniki dróg w Lipce i Miłowicach. Pojawiły się chodniki, które budujemy wspierając w 50 procentach finansowo powiat. Nie do końca nam się to podoba, ale dzięki temu mogliśmy choć trochę tych chodników wybudować, zdając sobie sprawę z tego, że oczekiwania są dużo większe. Powstanie jeszcze chodnik w Dziadowej Kłodzie. Gdybym nadal mógł pełnić funkcję wójta, a do rady wybrani byliby moi kandydaci, to kontynuowalibyśmy ten kierunek.

Czego żałujesz? Czy udało Ci się zrealizować Twoje założenia w 100 procentach?
Sądzę, że zrealizowaliśmy nasze założenia w 90 procentach. Najtrudniejszym dla nas zadaniem jest wywalczenie czegokolwiek dla rolnictwa. Rolników darzę szczególną sympatią. Ciężko jest załatwić rolnikom dofinansowania, wspomóc ich po suszach. Robimy wszystko, co w naszej gestii. Szacujemy szkody, ale nie mamy niestety wsparcia ze strony rządu. Każdy rząd obiecuje, ale potem zapomina się o rolnikach.

Albo ogranicza się możliwości wsparcia przepisami.
To prawda. Trzeba pamiętać, że potem rolnicy mają pretensję do urzędu i wójta, a my przecież nie decydujemy. Wysłaliśmy w tym roku sporo pism w tej sprawie do ministerstwa, do urzędu wojewódzkiego. Sygnalizowałem wojewodzie Pawłowi Hreniakowi, że nie zgadzamy się z pewnymi rzeczami. Jako gmina na odszkodowania dla rolników nie mamy funduszy. Kilkanaście podań rozpatrzonych jest pozytywnie, dlatego część rolników otrzyma wsparcie, także w formie kredytu, co nie zawsze jest dla rolników korzystne, bo kredyt trzeba spłacać, więc wielu rolników rezygnuje ze składania wniosku suszowego do gminy. To jest bolączka, z którą chciałbym zmierzyć się w przyszłości. Chciałbym pomóc rolnikom, moim zdaniem ich praca jest często niedoceniona, a wiem, jak bardzo oczekują wsparcia od wójta.

Jakiej wysokości środki udało Ci się pozyskać i skąd?
Przez 4 lata przy wkładzie własnym gminy 1,5 mln zł udało nam się na różnego rodzaju inwestycje pozyskać około 2,5 mln zł ze środków zewnętrznych, i ministerialnych, i unijnych. Otrzymaliśmy wielką pomoc po ciężkich nawałnicach od minister Beaty Kempy i wojewody dolnośląskiego Pawła Hreniaka. Mogliśmy dzięki temu wykonać gruntowny remont w szkole.

Jakiej wysokości rezerwę budżetową odziedziczyłeś po poprzednim wójcie, czy została ona przeznaczona na ten cel, jaki zakładano, czy też na inny? W jakim stanie zostawiasz finanse gminy i jakiej wysokości kredyty zaciągnęła gmina?
Zaczniemy od tego słynnego prawie miliona złotych, jaki zostawili poprzednicy. Dziwię się, że wójt Tadeusz Ziółkowski mówi o takich rzeczach. Doskonale wie, że każdy skarbnik w gminie będzie robił wszystko i tak będzie przygotowywał budżet, żeby zostały jakieś pieniądze na działalność w styczniu i lutym, bo nie wszystkie dotacje spływają tak szybko od państwa. Ten milion, z którym nie wiadomo co mieliśmy niby zrobić z radnymi, rozrósł się w pewnym momencie do dwóch milionów złotych. Dokładaliśmy do wielu inwestycji, nagle wynikały różnego rodzaju potrzeby i przez 4 lata nie wzięliśmy ani złotówki kredytu, dokładaliśmy z tych pieniędzy. W tej chwili wolnych środków mamy 1,1 mln zł. Zaciągamy kredyt w wysokości około 1,7 mln zł. Około 876 tys zł przeznaczonych jest na ratę, którą będziemy spłacać kredyt zaciągnięty przez poprzedników, a ponad 700 tys. zł jest przeznaczone na deficyt budżetowy, więc przez 4 lata rządziliśmy się tym, co mieliśmy. Zastaliśmy 6 mln zł długu, zostawimy 3,7 mln zł. Kondycję finansową gminy oceniam na ocenę dobrą z plusem. Liczby nie kłamią. 2,3 mln zł spłaciliśmy. Oczywiście gdybyśmy tę kwotę zainwestowali w pozyskiwanie środków zewnętrznych, to Gmina Dziadowa Kłoda mogłaby mówić o kwocie inwestycji od 6 do 10 mln zł. Racjonalizm finansowy brał górę, stwierdziliśmy, że nie ma sensu dalej się zapożyczać ani iść w to, co planowali poprzednicy. Oni już zapomnieli, że chcieli budować przedszkole w Dziadowej Kłodzie i te pieniądze z rezerwy były na to przeznaczone. Uchyliliśmy się od tej decyzji, uznaliśmy ją za bezsensowną. Nie było potwierdzeń w prognozach demograficznych, że liczba dzieci wzrośnie. Nie wiedzieliśmy, że będą likwidowane gimnazja. To spowodowało, że ta decyzja była w stu procentach trafna. Gdybyśmy poszli w budowę przedszkola, której koszt wynosi ponad 3 mln zł, nawet przy dofinansowaniu, musielibyśmy przynajmniej 2 mln zł dopłacić jako gmina, co tę gminę postawiłoby na krawędzi. Decyzja rady gminy, by przedszkola nie budować, była decyzją trafną. Dziś panowie o tym nie mówią. Planowano też wykonać remont kuchni za milion złotych. My wykonaliśmy to za 230 tys. zł. Za projekty, które poszły do szafy, zapłaciliśmy 50 tys. zł, to stracone pieniądze. Był też wykonany projekt za około 400 tys. zł na skanalizowanie Stradomi Dolnej i podłączenie do oczyszczalni w Dziadowej Kłodzie. Jak można było robić projekt za takie pieniądze, kiedy ta oczyszczalnia nie była nawet przez chwilę przygotowana do tego, by przyjąć większą ilość ścieków ze Stradomi Dolnej? To też poszło na straty, te pieniądze przepadły. Złoty czas na pozyskanie zewnętrznych środków na remont oczyszczalni został zaprzepaszczony przez poprzedników i teraz mieliśmy się naprawdę z czym borykać. Dziwię się, że mówi się teraz, że ten remont oczyszczalni był niepotrzebny. Oczyszczalnia była w tak złym stanie technicznym, że nie mogliśmy pozwolić, by ona tak funkcjonowała. W pewnym momencie nie mogliśmy kupić nawet części zamiennych.

Ile pieniędzy wydaliście na inwestycje?
W sumie około 4 mln zł. 1,5 mln zł to były środki własne, 2,5 mln zł to środki pozyskane, do tego 2,3 mln zł rata kredytu i co roku po milionie zł spłacaliśmy kredyty zaciągnięte przez poprzedników. Uważam, że kondycja finansowa naszej gminy jest dobra. Zadłużenie spada nam do około 14 procent.

Z czego jesteś dumny?
Z tego, że racjonalnie wydatkowaliśmy pieniądze i że nie było to szastanie pieniędzmi na prawo i na lewo.

Jak odniesiesz się do zarzutu, że nie zatrudniłeś w urzędzie sekretarza? Jak ma się to do decyzji wojewody dolnośląskiego, który napisał, że: „Z przytoczonych wyjaśnień wójta gminy Dziadowa Kłoda wynika, że od dnia 2 stycznia 2015 roku w Urzędzie Gminy znajduje się nieobsadzone stanowisko sekretarza gminy. Nie był także przeprowadzony nabór na to stanowisko. Tym samym nie został spełniony wymóg, o jakim mowa w art. 5 ust. 1a ustawy o pracownikach samorządowych"? Brak obsadzenia stanowiska sekretarza argumentowałeś tym, że wydatki określone w budżecie gminy na 2015 r. w korelacji z sytuacją finansową gminy nie przemawiały za celowością utworzenia kolejnego etatu urzędniczego dla sekretarza gminy. Jak ma się to do podwyżki Twojego wynagrodzenia i zastępcy? Wyjaśnij zasadność tych podwyżek – jakie dokonania i inwestycje za tym stoją?
Trzeba otwarcie powiedzieć jedną rzecz: przyszliśmy z zastępcą Ireną Małecką i uczyliśmy się zarządzania gminą. Nie ma szkoły, która kształci wójtów, burmistrzów. Postanowiliśmy, że będziemy we dwoje pracować, by zaoszczędzić spore pieniądze. Moi opozycjoniści dobrze wiedzą, że zaszeregowanie sekretarza sprawiłoby, iż pewnie zapłacilibyśmy osobie na tym stanowisku wynagrodzenie w skali kadencji około 300-350 tys. zł. Trzeba zacząć też od tego, że to nie wójt sobie przyznał podwyżkę. Na tym opozycjoniści biją pianę. To radni zdecydowali o tym, by nagrodzić moją pracę i zaangażowanie.

Skąd zatem to twierdzenie, że to Ty sobie przyznałeś te pieniądze? Przypomnijmy, to kwota około 1600 zł.
Tak mówią radni, którzy w pewnym momencie odeszli ode mnie. Od tego momentu na pewno nie myśleli oni o dobru gminy, tylko była mowa o tej podwyżce. Ten konflikt był prowokowany zresztą dużo wcześniej. Myślałem, że będziemy tworzyli grupę fajnych ludzi. Zapewniali mnie, że będziemy normalnie rozmawiać, spierać się na argumenty, a nie krzykiem, obrażaniem i ubliżaniem. Niestety to im się w pewnym momencie wyrwało spod kontroli i co sesja było coraz bardziej agresywnie w naszym kierunku. Podwyżka nie sprawiła, bym przewyższał przeciętne zarobki innych włodarzy. Przypominam, że całą odpowiedzialność za prawie 20-milionowy budżet ponosi wójt, a nie którykolwiek z radnych.

A ile zarabiasz jako wójt?
W tej chwili mam około 6500 zł na rękę. Nie słyszałem, by o pieniądzach tak rozmawiano w sąsiednich gminach. Myślę, że wynagrodzenia mają niektórzy włodarze wyższe i w żaden sposób nikt tego nie komentuje, bo tak naprawdę dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają.

Nie myślałeś o tym, by zrezygnować z tej podwyżki, odpuścić dla świętego spokoju?
Nie tylko wójt otrzymał podwyżkę, ale i pracownicy, kierownicy jednostek. Wielu pracowników docenia to, że pracuje im się lepiej i za dużo lepsze pieniądze. Przykro jest, że jeden z radnych zapomniał, iż jego żona pracująca w instytucji podległej gminie, zarabia dużo lepiej. To był proces dla wszystkich. Podniosłem jako wójt zarobki wszystkim pracownikom.

Jakie inwestycje planujesz wykonać, gdybyś ponownie został wójtem? Jakie zadanie jest najważniejsze dla gminy? Jakie środki na to będą przeznaczone?

Chciałbym rozbudować infrastrukturę chodników, dla poprawy bezpieczeństwa. Bardzo ważną rzeczą jest konieczność przebudowy drogi Dziadowa Kłoda – Dalborowice do granicy województwa. To jest droga powiatowa. Trzeba będzie jeździć na sesje powiatowe, próbować negocjować budowę.

W tej kadencji nie było po drodze Tobie i staroście w kwestii tej właśnie drogi.

Poprzednia rada powiatu zadecydowała, że 500 tys. zł przeznaczy na budowę odcinka tej drogi. Zabrano nam te pieniądze i przeznaczono na ratowanie szpitala. Wiemy, że szpital nie funkcjonuje w tej formie, w której był. Nie mi oceniać, czy to dobrze, mieszkańcy to ocenią. Tych pieniędzy nigdy nam nie przywrócono. A droga jest w stanie fatalnym. Myślę, że podejmę lepszą współpracę z ministerstwem rolnictwa i urzędem wojewódzkim, by wspierać rolników, gdy będą tego potrzebować. Chciałbym współpracować z lokalnymi przedsiębiorcami. Chciałbym rozbudowywać oświetlenie.

W swoim programie pisałeś o wspieraniu lokalnych przedsiębiorców w kontekście przetargów na gminne inwestycje. Jak wielu spośród nich realizowało gminne inwestycje i dlaczego w gminie Dziadowa Kłoda przetargi wygrywają tylko firmy spoza gminy?
Nie mamy do wielu inwestycji firm lokalnych, które budują na przykład drogi, zajmują się budowlanką. Zapytania ofertowe jasno nakreślają zasady wyboru ofert podczas przetargów. Najtańsza oferta wygrywa. Obecnie unieważniamy przetargi, które kwotowo przekraczają możliwości finansowe gminy. To nie jest tak, że nie chcemy wspierać przedsiębiorców. W drobniejszych inwestycjach nasze firmy uczestniczą. Do niektórych przetargów nie zgłaszają się nasze firmy i na to wpływu nie mamy. Oczywiście jest zawsze pełna informacja o przetargach, każdy ma do niej dostęp.

Jak byś chciał wesprzeć przedsiębiorców w przyszłości?
Chciałbym mieć pracownika w urzędzie, który by wspierał przedsiębiorców i rolników w pozyskiwaniu środków zewnętrznych, informował ich o możliwościach wsparcia finansowego.

W tej kadencji nie udało Ci się pozyskać takiej osoby?
Zajęliśmy się innymi tematami. Próbowaliśmy pozyskać środki z LGD Dobra Widawa. Nasze możliwości nie były tak wielkie przy spłacie kredytu, żebyśmy mogli pozwolić sobie na zatrudnienie osoby, która wyszukiwałaby programów, na realizację których nie byłoby nas stać. Gmina musi wyłożyć środki, dopiero potem otrzymujemy dofinansowanie. Przyszła kadencja z moim doświadczeniem i nowym budżetem otworzyłaby możliwość zatrudnienia takiego człowieka.

Jak odniesiesz się do zarzutu, że w folderze promocyjnym pochwaliłeś się inwestycjami rozpoczętymi w poprzedniej kadencji, a kontynuowanymi przez Ciebie?
Wydaje się rzeczą naturalną, że jest tak zwana ciągłość władzy. Rzeczy zaplanowane w 2014 na 2015 przez poprzedniego wójta, radę, sołtysów i rady sołeckie, przeszły do naszych obowiązków. Jeśli nie zostanę wybrany na wójta, nie będę miał pretensji, jeśli inwestycje zaplanowane przeze mnie i radę na 2019 rok pojawią się w podobnym folderze. Ktoś to musi kontynuować. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie można było strażakom pomóc we wcześniejszej kadencji, jeśli pieniądze na straż były takie same, jak dzisiaj. Dlaczego nie ulepszano sprzętu, nie zakupywano samochodów? W folderze nie było słowa o tym, że wójt wykonał pewne zadania. Zaprezentowaliśmy jedynie, co było wykonane podczas mijającej kadencji. To nie były zasługi wójta. Jestem ostatnią osobą do chwalenia się. Przed wyborami chcieliśmy ludziom pokazać, co zrobiliśmy. Wielu ludzi nie interesuje się lokalną polityką, bo nie mają na to czasu.

Podczas przekazania kluczyków do auta dla jednostki OSP w Dalborowicach komendant PSP w Oleśnicy Andrzej Fischer powiedział, że macie w powiecie oleśnickim jedne z prężniej rozwijających się jednostek OSP.
Miło było to usłyszeć takie słowa. Na dziewięć sołectw mamy w naszej gminie aż osiem jednostek OSP i o wszystkie staramy się dbać. Nie mamy wielkich zasobów finansowych, bo jesteśmy w powiecie gminą o najmniejszym budżecie, ale rzeczywiście młodym ludziom, strażakom ta pomoc jest przekazywana, także w postaci funduszu sołeckiego, czy datków mieszkańców.

Potrafisz zmotywować mieszkańców do tego, by wspierać strażaków. To jest jakaś forma integrowania społeczności.

Nie przypisywałby sobie tak wielkich zasług w tym zakresie, ale rzeczywiście uważam, że strażacy to ważna grupa społeczna, niosąca pomoc mieszkańcom. Co prawda nie przyjąłem munduru i nie zostałem prezesem zarządu gminnego OSP, ale nigdy żadnego munduru nie nosiłem i uważam to za rzecz zbyteczną. Nie czułbym się w mundurze dobrze, ale obiecałem, że będę ich wspierać jako cywil. I udało się. Obecnie wszystkie jednostki mamy wyposażone w piły motorowe, w pompy szlamowe, mundury, obuwie. Odremontowaliśmy remizę naszej priorytetowej jednostki z Gołębic, która jest w systemie ratownictwa, zakupiliśmy samochód, nowy sprzęt. Skorzystaliśmy z ministerialnych środków na zakup dwóch defibrylatorów, dostępnych dla mieszkańców w ośrodku zdrowia w Dziadowej Kłodzie i w remizie w Gołębicach. Fajna też sprawa, że w wyniku mojej decyzji i wsparciu radnych komendantem gminnym ochrony przeciwpożarowej został starszy kapitan Piotr Ciemny. To człowiek z wielkim doświadczeniem, wielkim sercem. Młodzi ludzie, którzy widzą, jak prowadzi nasze jednostki, bardzo to doceniają. Cenię też współpracę z Piotrem.

Masz sposoby na integrację i promocję gminy?
Mam naturę człowieka przyjaznego i ufnego. Nie zawsze mi się to opłaca, niestety. Jako wójt i nauczyciel nauczyłem się współpracować z ludźmi, wysłuchać każdego. Jeśli tylko możemy, reagujemy w urzędzie od razu, gdy przychodzą do nas mieszkańcy ze swoimi problemami. Staramy się im pomóc w miarę naszych możliwości. Jestem otwarty na współpracę z każdym. Mówimy o mądrych, rozsądnych argumentach, bazujących na aktualnej kondycji finansowej gminy. Fantastyczną rzeczą są koncerty bożonarodzeniowe z kolędami w kościele.

Macie w gminie także kolędowanie przy barszczyku, inicjatywę dyrektora Zespołu Szkół w Dziadowej Kłodzie Zdzisława Bałwasa, która to uroczystość gromadzi bardzo wielu mieszkańców gminy.

Tak, to prawda. Może tych inicjatyw kulturalnych integrujących społeczność powinno być więcej, ale bywa, że nie wszyscy z tej oferty korzystają. W czasie zainicjowanego przeze mnie kolędowania z gwiazdami w kościele ludzie zapominają o waśniach, kłótniach. Do tej pory odbyły się dwa takie koncerty: z Olgą Bończyk i Eleni.

Wprowadziłeś do rady gminy 4 lata temu 12 radnych. Dlaczego dzisiaj, kiedyś Twoi radni, przeszli do Twego konkurenta - Krzysztofa Kazimierczaka i startują od niego? Co się wydarzyło między wami, dlaczego rozeszły się wasze drogi? Z czego wynika Twój konflikt ze Zdzisławem Bałwasem?
Myślę, że już podczas pierwszego spotkania po wyborach, kiedy je wygraliśmy, było nerwowo. To było przed pierwszą sesją rady. Pojawiły się wtedy pierwsze zgrzyty. Wynikały one z innego spojrzenia na obsadę stanowisk. Ktoś miał oczekiwania takie, że będzie tak naprawdę gminą rządził i mną sterował, a ja będę wykonawcą pewnych poleceń. Tak się jednak nie stało. Staram się wysłuchać wszystkich, ale to ja podejmuje decyzje, bo ja odpowiadam za gminę. Mimo wszystko decyzje o inwestycjach staramy się podejmować wspólnie. Kiedy czterech radnych zostawiło naszą grupę, pewnie po tej słynnej podwyżce, sprawy stały się trudniejsze. Rozmowy z nimi są coraz trudniejsze, bo przypuszczają frontalny atak, a mimo wszystko za wszystkimi moimi propozycjami podnoszą rękę i głosują. Otrzymywałem od nich absolutoria. Dobrze wiedzą, że nigdy nie chciałem źle dla gminy Dziadowa Kłoda. Uważam, że to się trochę gryzie z tym, co o mnie mówią.

A mógłbyś wymienić nazwiska tych radnych?
Nie chcę rzucać nazwiskami. Oni wiedzą, o kim mowa. Dziś mam inną grupę kandydatów na radnych, są to ludzie, z którymi można rozmawiać na argumenty. Nie uznaję rozmowy na zasadzie krzyku, ubliżania, obrażania.

Nie gryzie się z kolei z Twoimi poglądami to, że wśród swoich kandydatów masz osobę o bardzo konserwatywnych, prawicowych poglądach, a wiem, że masz liberalne poglądy? Jesteś też przez takie osoby w gminie popieramy, m.in. osoby idące ramię w ramię z kościołem. To jest jakaś sprzeczność.

Uważam, że poglądy polityczne każdego z nas to sprawa indywidualna. Nie wnikam, kto jakie poglądy posiada. Staram się rozmawiać ze wszystkimi. Nie patrzę na ludzi przez pryzmat tego, że ktoś idzie z partią rządzącą, czy opozycyjną. Są rzeczy, które nie podobają mi się za rządów obecnych, są także rzeczy, które nie podobały mi się przed tymi rządami. Zawsze zastanawiam się, dlaczego mówi się o mnie, że jestem antykościelnym człowiekiem. Od 28 lat jestem w parafii w Stradomi Wierzchniej organistą. Robię to z wielką pasją. Kocham muzykę, kocham grać w kościele.

Nie jesteś antyklerykałem?

Nie jestem. Staram się do wielu rzeczy podchodzić racjonalnie. Wiem, że w każdym jednym środowisku mogą być czarne owce. Znam wielu księży, niektórzy z nich to moi przyjaciele, naprawdę dobrzy ludzie. Nie chcę tych tematów poruszać, ani tak dzielić ludzi. Kiedy jesteś samorządowcem, musisz współpracować z każdym jednym człowiekiem, nie patrząc na jego polityczne sympatie, dla dobra gminy. Marzy mi się, by na niskich szczeblach władzy, w gminach, nie było polityki takiej, jak na górze.

Nie sądzisz jednak, że Twoi radni będą przekładać swoje poglądy na pracę w gminie i życie samorządowe?
Wierzę, że będą kierować się racjonalizmem. Mam różnych kandydatów, o poglądach prawicowych, liberalnych i lewicowych. Myślę, że jesteśmy w stanie budować wspólną drużynę tak, by nie miały miejsca takie sytuacje, że po roku, dwóch latach pewna grupa radnych mnie opuszcza.

Z czego wynika konflikt ze Zdzisławem Bałwasem?
Ta sprawa jest moim zdaniem zbyt rozdmuchana i słowo „konflikt” jest na wyrost. Prywatnie znamy się od wielu lat. Przyjmował mnie do pracy w szkole. Mam do niego wielki szacunek. Współpracowało się nam bardzo dobrze, kiedy byłem nauczycielem, a on moim szefem. Udało nam się wygrać wybory cztery lata temu. Powodem mojego startu był tak naprawdę poprzedni dyrektor szkoły, z którym nie dało się współpracować. Twardo powiem, że oddałem mu przysługę z moimi radnymi przywracając go na stanowisko dyrektora. Myślałem, że nauczył się pewnych rzeczy i nabrał pokory. Przez cztery lata zapewniał nas na sesjach rady, że jest apolityczny. Dziś wiemy, że z tą apolitycznością jest różnie. Startuje do rady powiatu, czy apolitycznie, to zostawiam ocenie wyborców.

Zdzisław Bałwas, przypomnijmy, startuje z listy Prawa i Sprawiedliwości.

Tak. Więc ta apolityczność nie miała miejsca. Ze Zdzisławem Bałwasem mamy różne zdania w kwestii finansowania oświaty, która pochłania najwięcej środków. Zabezpieczamy wszystko to, co możemy. Trudno powiedzieć, co zarzuca mi pan dyrektor. Myślę, że to także osoba, która chciałaby mieć większy wpływ na moje decyzje. Trudno mi powiedzieć. Prywatnie rozmawiamy normalnie, podajemy sobie dłoń.

Wnioskuję, że finanse was różnią.
Myślę, że o to tu chodzi. Okazało się także, że mamy różne poglądy na pewne sprawy i to się potem przekłada na nasze relacje.

Jak myślisz, dlaczego w wyborach masz konkurenta w osobie Krzysztofa Kazimierczaka - czyli podległego Tobie pracownika?

Uważam, że nie ma co drzeć kotów i pałać do siebie jakąś nienawiścią. Sądzę, że i on ma takie odczucia, choć kampania prowadzona przez jego menadżerów jest ostrzejsza niż nasza. Sytuacja jest na pewno dziwna, ale wystartować może każdy. Pytałem go trzykrotnie, czy wystartuje w wyborach, trzykrotnie zapewniał, że nie, za trzecim razem wręcz się zaprzysięgając. Zdecydował się jednak wystartować. Sądzę, że idzie tym samym tropem, co ja, przetartym przeze mnie. Jest też znany, też muzykuje, gra i prowadzi uroczystości. To wyborcy ocenią, jak to ma wyglądać. Słyszę oceny, że tak świetnie organizuje Dni Dziadowej Kłody czy dożynki, a przecież to jest w jego gestii, statucie Gminnego Ośrodka Kultury. On nie robił niczego nadprogramowo.

Może ma żal do Ciebie z takiego powodu, że jego zarobki nie podnoszą się, nie jest wynagradzany adekwatnie do tego, co robi?
Jego zarobki nie stoją, też otrzymał podwyżkę. Nie będę podawał kwot. Po każdych Dniach Dziadowej Kłody otrzymywał nagrodę, myślę, że niemałą, otrzymywał też dni wolne. Myślę, że nie ma co dramatyzować. Jest mi przykro, że podczas spotkań z mieszkańcami mówi, że ma dosyć ubliżania, poniżania, że czuje, że nie ma miejsca dla niego w gminie, że dlatego musi startować w wyborach.

Może rzeczywiście za mało go doceniałeś?
Kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej mógłby powiedzieć to samo. Każdy ma swoją pracę. Nie może mi zarzucić, że w jakiś sposób patrzyłem mu na ręce. Wiele rzeczy ustalaliśmy razem. Miał wolną rękę, dobre finanse. Gdy czegoś brakowało, zawsze mógł na nas liczyć. Przenigdy nie było między nami sytuacji konfliktowej, nie sprzeczaliśmy się. Zawsze dogadywaliśmy się. Dziś ta sytuacja pokazuje, że parcie na władzę ma dosyć mocne. Podziwiam go za to, że idzie z ludźmi, którzy już byli w radzie i mieszkańcy mogą mieć do nich różne zarzuty.

A co się stanie z Twoim konkurentem, gdy Ty wygrasz wybory?

Trudno to przewidzieć. Mamy dobre relacje, ale czas i życie pokaże.

Zwolnisz go?

Trudno mi powiedzieć. Przecież może być sytuacja w drugą stronę.

To w takim razie powiedz, co będzie z Tobą, gdy przegrasz wybory?
Wiesz, jaka jest sytuacja ze Zdzisławem Bałwasem. Nie widzę szans na powrót do szkoły w Dziadowej Kłodzie. Cały czas czuję się nauczycielem. Nie boję się tej pracy, nie boję się przegranej. Moje życie na pewno na tym się nie kończy. To jest jakiś etap. Nie chcę być wójtem, ile tylko można. Chciałbym tylko pewne rzeczy dokończyć. Dziś mam doświadczenie, to jest dla mnie wielka przewaga. Wielu mieszkańców mówi mi, że to za szybko na zmianę wójta. Zdecydują mieszkańcy. Ja do życia zamierzam się uśmiechać. Cokolwiek się wydarzy, będzie dobrze.

Jakie są Twoje pasje?

Mam ich sporo. Jedną z moich pasji jest muzyka. Moim mentorem muzycznym jest Seweryn Krajewski, jego utwory towarzyszą mi w życiu. Muzykowanie, granie sprawia mi wielką przyjemność. Do tego sport. Miałem przyjemność odwiedzić stadion mojego ukochanego zespołu Real Madryt - Estadio Santiago Bernabéu.

Kto Cię dziś wspiera?

Najważniejsza jest rodzina: żona i dzieci. Moja małżonka stara się być wyciszona, nie czuje się jakąś pierwszą damą gminy. Jest zwyczajną dziewczyną.

Jest bardzo skromna.

Ja też jestem zwyczajnym chłopakiem. Nie musimy być nigdzie na żadnym piedestale, nie mamy parcia na szkło. Mamy trójkę fantastycznych dzieciaków, które dają nam nieźle popalić. Cała trójka muzykuje. Wspierają mnie znajomi, wielu nauczycieli, mój sztab wyborczy. To daje siłę. Kampania wyborcza jest czasem bardzo trudnym. Dla mnie jako człowieka wrażliwego jest zaskoczeniem, że to może tak wyglądać. Chronię moją rodzinę. Nie chcę, by brała w tym udział. Ale – głowa do góry, cokolwiek się nie wydarzy, będzie dobrze.

Padł wobec Ciebie zarzut, że jesteś spoza gminy Dziadowa Kłoda, jesteś mieszkańcem Stradomi Wierzchniej w gminie Syców. Jak to skomentujesz?
Tu nie ma co komentować. Nie pracuję dla gminy Dziadowa Kłoda od czasu bycia wójtem, tylko od 2002 roku. Byłem i jestem nauczycielem. Stwierdzenie, że nie identyfikuję się z gminą, jest żenujące. Oddałem serce dla tej gminy. Bycie wójtem to jest ciężka, tytaniczna praca. Spędzam wiele godzin poza urzędem na terenie gminy. Jestem na wszystkich zebraniach. Pojawiam się zawsze, gdy się coś dzieje. Żyję tą gminą. Do granicy między naszymi gminami mam 250 metrów. To pozwala być obiektywnym wobec wszystkich sołectw, nie faworyzuję nikogo. Bycie spoza gminy sprawia, że wszystkich traktuje w jednakowy sposób, bez względu na to, czy jakieś sołectwo jest mniejsze czy większe. Znam wielu wójtów czy burmistrzów spoza zarządzanych gmin, którzy świetnie sobie radzą.

Takim wójtem była Bożena Henczyca, która jest mieszkanką Trzcinicy, a była wójtem Perzowa i doskonale sobie z tą gminą radziła.
Burmistrz gminy Żmigród Robert Lewandowski jest mieszkańcem innej gminy. Takie argumenty są płytkie, niskie. Człowiek powinien być człowiekiem.

Jakiej wysokości budżetem dysponuje gmina Dziadowa Kłoda i jak licznym zespołem kieruje wójt?
W urzędzie pracuje około 20 osób. Budżet mamy w wysokości około 20 mln zł. W ciągu 4 lat wzrósł o 5 mln zł.

Wymień swoje wady i zalety.

Coś na ten temat mogłaby powiedzieć moja żona. Nie potrafię się chwalić, nie umiem być stanowczy jako szef. Nie umiem być konsekwentny i wymagający. Nie pozwala mi na to moja natura. Zwykle odpuszczam. Trzeba mnie bardzo wyprowadzić z równowagi, bym ostro zareagował. Jestem nerwusem, teraz jeszcze bardziej niż kiedyś.

Emocjonalność i wrażliwość to wada czy zaleta?
W pracy w urzędzie to wada. W życiu prywatnym jest ok. Co do wad: jestem spóźnialski, choć ciągle w biegu. Jak to facet, jestem także bałaganiarzem (śmiech). Nie wiem, jakie mam zalety. Może takie, że staram się być ciepłym, otwartym człowiekiem dla wszystkich. Często mi mówią, że nigdy nie dałem po sobie poznać, że jestem wójtem. Staram się rozmawiać ze wszystkimi i nie wywyższać. Nie ma dla mnie znaczenia, czy człowiek jest po studiach, czy też nie. Uważam, że szacunek dla drugiego człowieka jest najważniejszy. Jestem niecierpliwy. Czas sprawił, że na wiele rzeczy nie reaguję już tak impulsywnie, jak wcześniej.

Sądzę, że masz cierpliwość, bo byłam świadkiem Twojej telefonicznej rozmowy z jednym z radnych, podczas której bardzo krzyczał na Ciebie, m.in, że masz diabła za skórą, co było słychać, a Ty spokojnie mu coś tłumaczyłeś. Dopiero po słowach, w których zostałeś nazwany chamem, zerwałeś połączenie.
Niestety często dochodzi w ostatnim czasie do takich rozmów. Tutaj wykazuję się rzeczywiście cierpliwością. Kiedyś wydawało mi się, że to mój przyjaciel. To kolejna osoba, która pokazała, czym dla niej jest władza, bycie u szczytu. To są jego metody: agresja słowna, rozwiązania siłowe. Nie mogę się doczekać końca tej kampanii wyborczej. Niech mieszkańcy gminy dokonają wyboru.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto