Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

LUBIŃ. Bernard z Wąbrzeźna nieoficjalny święty z lubińskiego klasztoru

Anna Szklarska-Meller
Anna Szklarska-Meller
LUBIŃ. Bernard z Wąbrzeźna nieoficjalny święty z lubińskiego klasztoru
LUBIŃ. Bernard z Wąbrzeźna nieoficjalny święty z lubińskiego klasztoru Bogdan Ludowicz
Nie cuda są tu najważniejsze, choć tych spisano całe tomy. Nie opowieści o dziwnych zjawiskach i źródełkach z wodą mającą moc uzdrawiania. Nawet nie przysięgi oraz zeznania potwierdzone powagą znamienitych obywateli. Najbardziej liczą się dwie rzeczy: to, że po dziś dzień może być dla wiernych przykładem i że ponad 400 lat jakie minęło od jego śmierci, nie zatarło przekonania o świętości ojca Bernarda z Wąbrzeźna, nie umniejszyło kultu jakim go otaczają ludzie oraz wiary w siłę modlitwy przy jego grobie.

Był rok 1620. Morowe powietrze zbierało w Grodzisku Wielkopolskim ogromne żniwo. Ludzie patrzyli jak umierają ich bliscy, dzieci, rodzice, sąsiedzi, przyjaciele i sami czekali pełni lęku na niechybną śmierć. Aż pewnego dnia ktoś - dziś nie sposób już stwierdzić komu dokładnie było to dane – ujrzał nad miastem między obłokami mnicha w benedyktyńskim habicie. W dłoniach trzymał ów zakonnik krzyż.

Zaraz też przypomnieli sobie grodziscy mieszczanie ojca Bernarda, który w 1601 albo 1602 roku przechodził przez miasto. Czy i wtedy nie uczynił cudu? Czy i wówczas nie było tu morowego powietrza, trupy leżały na ulicach, w powietrzu unosił się straszliwy smród, a w studniach zabrakło wody? Czy nie było tak, iż ów świątobliwy młodzieniec padł na kolana modląc się żarliwie, a potem na rynku uczynił nad studnią znak krzyża? Czyż zaraz nie pojawiła się w niej woda, nie tylko czysta, ale przynosząca uzdrowienie tym, którzy ją wypili? Niechybnie i tym razem ojciec Bernard przyszedł, by ratować pozostałych przy życiu. Trzeba więc zorganizować pielgrzymkę do jego grobu w lubińskim klasztorze, całe miasto niech na nią wyruszy, błagając o oddalenie nieszczęścia.

Na zakończenie tej pierwszej pielgrzymki, dzięki której ustało w mieście morowe powietrze, grodziscy piwowarzy podarowali klasztorowi beczkę piwa. Potem wyprawy do grobu ojca Bernarda organizowane były co roku, zawsze też pątnicy przynosili zakonnikom grodziskie piwo. Tradycja ta utrzymała się do końca I Rzeczpospolitej. W okresie międzywojennym wznowił ją Antoni Thum, właściciel Zjednoczonych Browarów Grodziskich. Po raz kolejny wskrzeszone zostały w latach 80-tych przez księdza Czesława Tuszyńskiego. Wtedy do Lubinia jeździł autokar, w którym zawsze były 2 - 3 skrzynki piwa.

Wraz z odejściem księdza Tuszyńskiego pobożna tradycja znów poszła w zapomnienie. Przyszedł jednak rok 2003, jubileusz 700-lecia miasta. Wtedy o wskrzeszenie pielgrzymek zatroszczyły się władze Grodziska. Pomysł okazał się trafiony. Różnica była taka, że zamiast piwa, którego się już w mieście nie produkuje, przywieźli wodę grodziską.

Kiedy odchodził z tego świata w jednej z zakonnych cel lubińskiego klasztoru ściskał w dłoniach krzyż. Miał zaledwie 28 lat, ale ciężka choroba - najprawdopodobniej gruźlica – powoli i nieubłaganie odbierała mu siły. Gdyby nie modlił się całymi nocami w zimnym kościele, gdyby choć czasem pomyślał o własnym zdrowiu, zamiast stale troskać się o innych, gdyby nie pracował tak ciężko, może dłużej zabawiłby na tym świecie? Dla niego nie świat się jednak przecież liczył. W czasach ciągłych waśni religijnych miał dwa drogowskazy: Najświętszy Sakrament oraz Matkę Bożą i tylko o nie się troszczył.

Zakonnicy z klasztoru Lubiniu wiedzieli, że Bernard jest niezwykłym człowiekiem. Znali też może historię z czasów jego studiów w poznańskim kolegium jezuickim. Któregoś roku w Wielki Piątek idąc na poranne nabożeństwo zastał zamkniętą bramę miasta. Zaczął się więc gorąco modlić, a potem uczynił znak krzyża i brama się otworzyła. Nie dziwiło więc ich chyba to, co stało się po śmierci młodego zakonnika w 1603 roku. Do jego grobu zaczęli bowiem przybywać liczni pielgrzymi.

Wszystko zaczęło się zaś w 1575 roku, kiedy to Dorota, żona Pawła Pęcherka, burmistrza Wąbrzeźna urodziła kolejne dziecko. Chłopca nazwano na chrzcie Błażejem. Potem, składając śluby zakonne przyjął imię Bernard.

Tak wiele osób, nie tylko z Grodziska Wielkopolskiego, nie wątpiło, iż Bernard z Wąbrzeźna był świętym, że już w 1629 roku powstała specjalna komisja dla zbadania historii życia zakonnika. Wielkim czcicielem Bernarda był sam biskup poznański Jan Trachmiński, który sam doznał uzdrowienia po modlitwie u jego grobu.

Starania o beatyfikację ojca Bernarda przerwał potop szwedzki. Proces beatyfikacyjny wznowiono w XVIII stuleciu, z tego czasu pochodzi pierwszy obrazek z jego wizerunkiem oraz wzmianka w „Historii biskupów polskich”. Kolejne konflikty zbrojne oraz kasata klasztoru w XIX wieku znów uniemożliwiły kontynuowanie starań o beatyfikację. Zaginęły też wysłane do Rzymu dokumenty. Zabrał je do Paryża Napoleon i nigdy już do Stolicy Apostolskiej nie wróciły.

Przekonanie o świętości lubińskiego zakonnika trwało jednak mimo kłopotów z dokończeniem kościelnych procedur. Właśnie ten niesłabnący kult Bernarda z Wąbrzeźna stał się jednym z filarów beatyfikacji wznowionej już w czasach współczesnych.

Beatyfikacja: to akt kościelny uznający zmarłą osobę za błogosławioną i zezwalający na jej kult o zasięgu lokalnym, na przykład w diecezji. Akt ten wydaje się po pozytywnym zakończeniu procesu beatyfikacyjnego, podczas którego należy udowodnić, iż za przyczyną zmarłego zdarzył się przynajmniej jeden cud. Proces beatyfikacyjny można rozpocząć 5 lat po śmierci kandydata, toczy się w diecezji, do której należał. Potem dokumenty przesyłane są do Rzymu, gdzie rozpatruje je specjalna komisja. Od 1634 roku beatyfikację zatwierdza wyłącznie papież. Po pomyślnym zakończeniu beatyfikacji, można rozpocząć starania o kanonizację, której akt wydaje także papież. Kanonizowaną osobę ogłasza się świętą, a jej kult może być od tej chwili powszechny, czyli praktykowany w całym Kościele.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koscian.naszemiasto.pl Nasze Miasto