Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W sądzie za nie swoje mandaty...

Piotr Pewiński
Pan Dariusz sprzedał samochód w 2014 r. Teraz musi walczyć w sądzie za nie swoje mandaty...
Pan Dariusz sprzedał samochód w 2014 r. Teraz musi walczyć w sądzie za nie swoje mandaty...
Wielu z nas sprzedało choć raz w życiu swój stary samochód. Podpisujemy umowę, wyrejestrowujemy pojazd w odpowiednim urzędzie i wydaje się nam, że sprawa jest całkowicie zakończona. Okazuje się jednak, że możemy mieć sprawę w sądzie za nie swoje mandaty...

W sądzie za nie swoje mandaty

Dariusz Musiał w 2014 roku postanowił sprzedać swój samochód. W końcu znalazł się klient na auto. - Umowę sprzedaży podpisaliśmy 30 sierpnia. Kupił go mężczyzna z okolic Kościana - wspomina. Po sfinalizowaniu transakcji udał się do Starostwa Powiatowego w Kościanie, by wyrejestrować pojazd i uznał sprawę za zakończoną.

Niestety, upłynęły niecałe dwa lata od dnia sprzedaży, a do pana Dariusza przyszedł mandat, za popełnione wykroczenie, którego dokonano jego starym samochodem w Holandii. - Uznałem, że to po prostu jakaś pomyłka, więc zrobiłem ksero dokumentów sprzedaży i wyrejestrowania i przesłałem je na adres, z którego mandat otrzymałem - opowiada.

Działanie to jednak nie pomogło, ponieważ zaczęły przychodzić kolejne mandaty. - Ich wysokość wahała się od 100 do 800 euro, więc w sumie uzbierało się prawie 10 tysięcy euro - mówi. Jak dodaje, przeważnie przychodziły one listami zwykłymi, a nie poleconymi. Dodatkowo, mimo, że wyrejestrowałem pojazd nadal widniałem jako jego właściciel - zaznacza. Nie ma też możliwości skontaktowania się z osobą, której samochód sprzedał, by dowiedzieć się, czy nadal jest on właścicielem, czy pozbył się auta.

W końcu listy z mandatami w ogóle przestał otwierać, jednak po jakimś czasie zaczęły przychodzić do niego wezwania do zapłaty, opiewające już na wyższą kwotę, ponieważ niezapłacenie mandatu wedle holenderskich przepisów powoduje ich zwiększenie. Pół roku później przyszło pierwsze wezwanie do sądu w Kościanie.
- Sąd chciał zobaczyć tylko dowody wpłaty i stwierdził, że nie zajmuje się oceną stanu faktycznego, bo to nie jest jego rola. Nie wysłuchano nawet moich wyjaśnień, tylko dano mi czternaście dni na dokonanie wpłaty - tłumaczy. Potem przyszły kolejne wezwania.

- Postanowiłem więc poszukać pomocy. Skontaktowałem się z Emilem Rau, który polecił mi prawnika i wtedy sprawa odbyła już się trochę inaczej. Sąd wysłuchał wyjaśnień, ale niestety nadal sprawa nie została rozstrzygnięta - wyjaśnia Dariusz Musiał, który podkreśla także, że mimo tego, że jest niewinny, to nie może nawet tego w żaden sposób udowodnić, bo kościański sąd nie ocenia sprawy w sposób merytoryczny. Wszystko odbyło się i zostało postanowione już w Holandii.

Sprawa będzie miała swój ciąg dalszy, ponieważ oskarżony nie zamierza płacić mandatów za kogoś innego, tym bardziej, że dopełnił wszystkich formalności. - Gdybym zapłacił, a potem walczył o swoje, to mogłoby to już zostać odebrane jako swojego rodzaju przyznanie się do winy, więc walka o odzyskanie pieniędzy byłaby trudna - stwierdza. Dodatkowo kolejne mandaty popełnione przez aktualnego właściciela pojazdu także przychodziłyby na jego konto. Pomija przy tym fakt, że mało kto dysponuje taką kwotą, czy ma możliwość uzbierania jej w kilka dni. - Nie wiem teraz co dalej, ponieważ termin czternastu dni właśnie mija. Może przyjdzie do mnie komornik? - zastanawia się pan Dariusz. Czeka też na kolejną sprawę w sądzie, która odbędzie się w czerwcu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koscian.naszemiasto.pl Nasze Miasto