Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KOŚCIAN. Udział kościaniaków w wojnie polsko-bolszewickiej [ZDJĘCIA]

Anna Szklarska-Meller
Anna Szklarska-Meller
Zdjęcia ilustrujące działania wojenne w czasie wojny polsko-bolszewickiej pochodzące z Narodowego Archiwum Cyfrowego
Zdjęcia ilustrujące działania wojenne w czasie wojny polsko-bolszewickiej pochodzące z Narodowego Archiwum Cyfrowego NAC
W sobotę, 15 sierpnia minie dokładnie 100 lat od jednej z najważniejszych bitew w dziejach Polski i Europy, nazwanej przez potomnych Cudem nad Wisłą, albo Bitwą Warszawską. Co prawda wielu historyków podkreśla, że z militarnego punktu widzenia ważniejsze było inne starcie wojny polsko-bolszewickiej, bitwa nad Niemnem, ale to właśnie ta pierwsza stała się ikoną zwycięstwa odradzającej się Rzeczpospolitej nad Armią Czerwoną i ocalenia nie tylko naszego kraju, lecz również narodów starego kontynentu przed bolszewizmem. Mieszkańcy Wielkopolski, w tym również naszego regionu mieli swój udział w tym zwycięstwie.

- Ułani wielkopolscy nie nawiązali serdecznych więzów koleżeńskich z pozostałymi pułkami. Śladem tego jest choćby pułkowa przyśpiewka: Wśród taborów sieje zgrozę, to szesnasty pułk aus Posen" - pisze Bohdan Królikowski w książce "Ułańskie lato". Dlaczego o tym wspominam? W wojnie polsko-bolszewcickiej poważną siłę militarną po stronie Rzeczpospolitej stanowili żołnierze z Wielkopolski. Dobrze wyekwipowani, zdyscyplinowani i karni, a ponadto zaprawieni w bojach (wielu miało za sobą szlaki bojowe pruskiej armii i powstania wielkopolskiego) różnili się i to bardzo od kolegów ze wschodnich kresów odradzającej się ojczyzny. Dotyczyło to zresztą nie tylko formacji ułańskich, ale także innych rodzajów wojska. W wyśmiewanym przez kolegów "szesnastym aus Posen" służył między innymi Walenty Słowikowski z Wielichowa, który zmarł w wyniku poniesionych ran 15 marca 1922 roku. Miał 23 lata.

Długo można by pisać o różnicach dzielących żołnierzy wywodzących się z różnych dzielnic młodego państwa, dla wszystkich jednak najważniejsze było jedno: walka o przywrócenie dawnych granic Rzeczpospolitej. Oddajmy głos jednemu z uczestników wydarzeń z lata 1920 roku. - Trudno opisać entuzjazm wojska przekraczającego Słucz (...) Wojska maszerującego na oczach Naczelnego Wodza w głąb Ukrainy, ku historycznym kresom dawnej Rzeczpospolitej - pisał Kornel Krzeczunowicz, wtedy porucznik ułanów.

W szeregach polskiej armii wywodzących się z Wielkopolski nie brakowało kościaniaków. Służyli oni nie tylko w ułanach, lecz również w piechocie, artylerii, jednostkach sanitarnych i technicznych. Walka na polach bitew to jedno, ale równie ważne jest zaangażowanie społeczeństwa na tyłach, a tego mieszkańcom dawnych powiatów kościańskiego i śmigielskiego także odmówić nie można. - Zaprawione w bojach Powstania Wielkopolskiego oddziały uczestniczyły bezpośrednio w działaniach wojennych na wschodzie, a młodzi Wielkopolanie licznie zasilali nowotworzone oddziały wojska polskiego. Słali też pomoc materialną walczącym, a także przyjmowali uchodźców oraz rannych żołnierzy, tworząc z dala od linii frontu szpitale wojskowe - pisał Michał Jurga, były burmistrz Kościana i jednocześnie historyk we wstępie do książki Jana Pawickiego "Udział mieszkańców Ziemi Kościanskiej w wojnie polsko-bolszewickiej".

Zacznijmy od tych, którzy z bronią w ręku walczyli o wschodnie granice Rzeczpospolitej. Najwięcej kościaniaków służyło w dwóch pułkach strzelców wielkopolskich, drugim i szóstym. Ten pierwszy, zorganizowany w marcu 1919 roku, przetransportowany został na front litewsko-białoruski. Od października 1919 roku, do czerwca roku następnego jego żołnierze walczyli nad Berezyną i Ptyczą. Mieli w swym wojennym dorobku spalenie mostu w Szaciałkach i zdobycie trzech samochodów pancernych oraz czołgu w Stołpiszczach. W lipcu 1920 roku, kiedy Armia Czerwona parła na zachód, pułk zaczął się wycofywać. To podczas odwrotu 20 lipca stoczył zaciętą bitwę pod Szczarą. Na początku sierpnia drugi pułk strzelców bronił przeprawy przez Bug, by na czas Bitwy Warszawskiej znaleźć się nad rzeką Wieprz i - rozbijając oddziały wroga - przyczynić się do wyzwolenia Garwolina. Potem żołnierze "drugiego" ścigali nieprzyjaciela aż do Prus Wschodnich. Jesień 1920 roku to dla strzelców z pułku powrót nad Bug i rzekę Ptycz.

Wojenny dorobek pułku to 3786 jeńców, 27 zdobytych dział, 233 karabiny maszynowe, 3 samochody pancerne i czołg. - Straty pułku wyniosły 8 poległych oficerów i 338 zabitych żołnierzy. W dowód uznania za jego zasługi sztandar pułku został 6 grudnia 1920 roku w miejscowości Zelwa odznaczony przez marszałka Józefa Piłsudskiego krzyżem Virtuti Militari. Odznaczenie to otrzymało także 46 oficerów i żołnierzy pułku. Krzyżem Walecznych zostało odznaczonych 377 żołnierzy - pisał Jan Pawicki w swej pracy "Udział kościaniaków w wojnie polsko-bolszewickiej". Wśród poległych strzelców pułku byli między innymi Antoni Grygier z Bonikowa, który zginął 27 lipca 1920 roku pod Białowieżą, Stefan Koliński z Kościana, zaledwie 19-letni szeregowy poległy 13 czerwca 1919 roku, jego kolega Roman Jaskulski z Łubnicy zginął 21 września 1920 roku.

Piękną kartę w dziejach wojny polsko-bolszewickiej zapisał także wielkopolski 6 pułk strzelców, przemianowany później na 60 pułk piechoty. On dla odmiany znalazł się w maju 1920 roku na Wołyniu. Jego żołnierze zdobyli Berdyczów, a 8 maja wkroczyli do Kijowa. Pod naporem Armii Czerwonej pułk wycofywał się w kierunku Brześcia nad Bugiem, by w kluczowym momencie walk znaleźć się w Starej Miłosnej pod Warszawą. W walkach Bitwy Warszawskiej ranny został dowódca pułku, major Bernard Śliwiński rodem z Ponieca pod Gostyniem. Rozejm, podpisany 12 października 1920 roku, zastał pułk w okolicach Kamieńca Litewskiego. Najwyższą cenę za walkę z bolszewikami zapłacili także kościaniacy walczący w szóstym pułku, w tym Józef Kaczmarek z Bonikowa poległy 14 lipca 1920 roku, Franciszek Grzybowski z Czarkowa, który zmarł w szpitalu polowym 6 czerwca 1920 roku, Jan Sworacki z Gurostwa poległy 24 sierpnia 1920 roku, czy Stanisław Ciesielski z Kościana zmarły w szpitalu polowym w Warszawie 28 października 1920 roku.

Na tyłach frontu, w Kościanie i wielu innych miejscowościach odbywały się patriotyczne wiece, zbiórki datków na rzecz uzbrojenia wojska, czy nabożeństwa w intencji uchronienia kraju przed bolszewizmem. W samym Kościanie działały także szpitale wojskowe, które mogły liczyć na pomoc miejscowej ludności. W Choryni i Śmiglu powstały przytułki dla dzieci ewakuowanych z kresów wschodnich.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koscian.naszemiasto.pl Nasze Miasto